Spotkanie na temat przyszłości Formuły 1 w Bahrajnie
W świecie Formuły 1 temat nowych przepisów silnikowych na sezon 2026 wywołuje ogromne emocje – zarówno wśród zespołów, jak i producentów. Ostatnie spotkania w Bahrajnie i posiedzenie Komisji F1 nie przyniosły rewolucji, ale ujawniły skalę napięć i rozbieżności interesów. Co dokładnie się wydarzyło i czego możemy się spodziewać w nadchodzących sezonach?
Dlaczego 2026 to kluczowy rok dla F1?
Wszystko zaczęło się od medialnego wystąpienia dyrektora FIA ds. jednomiejscowych serii wyścigowych, Nikolasa Tombazisa. Podczas Grand Prix Chin postawił dwa kluczowe pytania:
1) Jak ma wyglądać długoterminowa formuła silnikowa F1?
2) Co powinno się wydarzyć zanim (ewentualnie) powrócimy do silników V10 napędzanych paliwem zrównoważonym?
Podczas spotkania w Bahrajnie FIA zaproponowała dwie opcje: skrócenie cyklu obowiązywania przepisów 2026 lub całkowite ich porzucenie. Odrzucenie tych regulacji spotkało się jednak ze stanowczym sprzeciwem. Trzy marki – Audi, Honda oraz Mercedes – od razu jasno dały do zrozumienia, że nie ma na to zgody. Jak podkreślił Toto Wolff, szef Mercedesa:
F1 musi być wiarygodnym partnerem, a zmiana zasad w ostatniej chwili temu przeczy.
Toto Wolff
W podobnym tonie wypowiedział się Ola Källenius, prezes Daimlera, który zdalnie uczestniczył w spotkaniu. W efekcie pomysł porzucenia nowych regulacji został odrzucony – nie tylko ze względu na brak superwiększości, ale także w imię szerszego konsensusu, na którym zależy FIA.
Jakie są kluczowe wyzwania związane z przepisami na 2026?
Najwięcej kontrowersji budzi nowa równowaga między silnikiem spalinowym a energią elektryczną. To właśnie tu przecinają się interesy sportowe, marketingowe i technologiczne. Esteban Ocon wskazał, że głównym problemem nie jest sam silnik, a turbodoładowanie:
To nie ten dźwięk, który pokochaliśmy, gdy byliśmy młodzi. Nawet trzycylindrowy silnik brzmiałby świetnie – ale to turbo wszystko tłumi.
Esteban Ocon
Z kolei Carlos Sainz otwarcie skrytykował nadchodzące regulacje:
Gdybym był zadowolony z tego, co nadchodzi w 2026, nie mówiłbym o powrocie V10. Ale nie jestem.
Carlos Sainz
To pokazuje, że nowe zasady nie budzą entuzjazmu wśród wszystkich kierowców. Ale czy są one rzeczywiście skazane na porażkę?
Andrea Stella, szef zespołu McLaren, podkreśla, że nie można przedwcześnie skreślać nowych przepisów:
Jeszcze nie zaczęliśmy 2026, a już mówimy o jego końcu. Musimy chronić interesy sportu i wspólnie zadbać o to, by te regulacje przyniosły dobre wyścigi.
Carlos Sainz
Czy ktoś zyska przewagę?
Druga główna obawa dotyczy potencjalnego zdominowania nowych zasad przez jednego producenta. Aby temu zapobiec, FIA zaproponowała mechanizmy wsparcia dla zespołów, które znajdą się w tyle – poprzez więcej czasu na hamowniach i elastyczność w ramach budżetu silnikowego. Odejście od systemu tokenów to krok w stronę większej sprawiedliwości, ale to nie rozwiązuje wszystkiego.
Red Bull, który również ma swoje wątpliwości, podkreśla, że ostrzegał przed obecnym układem już dwa lata temu. Christian Horner komentuje:
Nie chcemy oglądać wyścigów pełnych odpuszczania gazu i oszczędzania energii. To nie przynosi korzyści ani kierowcom, ani kibicom.
Christian Horner
Toto Wolff z kolei ironicznie komentuje:
Czytanie agendy Komisji F1 jest równie zabawne jak przeglądanie komentarzy o amerykańskiej polityce na Twitterze. To żart.
Toto Wolff
W którą stronę zmierza F1?
Pomimo romantycznych wizji powrotu do brzmienia V10, priorytety F1 są jasne: zrównoważony rozwój i powiązanie z technologią drogową. Audi stanowczo popiera silniki turbo, uznając je za bardziej adekwatne do realiów rynku motoryzacyjnego. FIA podkreśla, że przyszłe regulacje muszą być kompromisem pomiędzy: zrównoważonym rozwojem, redukcją masy przy zachowaniu bezpieczeństwa, osiągami, atrakcyjnością dla widzów.
Jak podsumował Tombazis, wszelkie zmiany muszą opierać się na “szerokim konsensusie” – zarówno w kontekście 2026, jak i tego, co nastąpi później.
Źródło: motorsport.com